wtorek, 31 marca 2015

Dior i Raf Simons...?


Uwielbiam Diora jako dom mody oraz jej założyciela Christiana Diora. Uwielbiałam duet Dior i John Galliano i nadal wzbudzają mój podziw kolekcje powstałe z tego „romansu”. Nie zauroczyły mnie natomiast w kreacje Rafa Simonsa - dyrektora kreatywnego tej marki od 2012 r. Po obejrzeniu dokumentu „Dior and I” (reż. Frédéric Tcheng, 2014), a także ostatniej kolekcji projektanta Wiosna/Lato 2015 mam jeszcze więcej wątpliwości, czy niedawno mianowany Belg, to właściwa osoba na właściwym miejscu.


Czy warto obejrzeć ten film? Oczywiście, że tak. To ciekawy obraz przedstawiający sam początek kariery Simonsa u Diora, jego pierwsze dni w atelier, pracę nad pierwszą kolekcją haute couture, na którą miał tylko 8 tygodni! To fakt, czasu bardzo mało i stres z tym związany jest w pełni zrozumiały zwłaszcza, że Simons nigdy wcześniej nie zajmował się krawiectwem luksusowym. Niestety można odnieść wrażenie, że proces twórczy przebiega jednak w mękach. Projektant miota się,  zachowuje  się tak, jakby nie wiedział od czego zacząć i nie miał kompletnie wizji na nową kolekcję. Sprawia także wrażenie, że nie zna historii domu mody Dior. Sztab pracowników atelier służy mu profesjonalną radą, pomocą, a nawet czasami przejmuje jego zadania i dzięki temu wszystko wychodzi na prostą. Kolekcja została przygotowania na czas  i ujrzała światło dzienne na wybiegu wśród tysięcy kwiatów.


Na pewno dużym atutem dokumentu jest szczerość, naturalność zachowań Simonsa, on nie gra, nie pozuje, nie szpanuje. On po prostu jest sobą - nieśmiały, opanowany, okazuje emocje, płacze, lęka się, dzięki temu pozwala nam zajrzeć do swojego intymnego świata. Film także obala mit jednostki projektanta – geniusza, który sam, dzięki swoim wizjom tworzy arcydzieła modowe. Za Rafa Simonsa tworzy, szyje, doradza mu, a nawet myśli za niego jego doskonały zespół fachowców.

zdjęcia: materiały prasowe

Raf Simons - minimalista, który doskonale sprawdził się projektując dla Jil Sander, moim zdaniem słabo wpisuje się w estetykę haute couture. Brak mu charyzmy i wizji i „pazura”. Miał „odświeżyć” markę, ale niestety lifting okazał zbyt intensywny i projektant zgubił  gdzieś po drodze finezyjne, artystyczne DNA mistrza Christiana – twórcy New Look. Sama rozkloszowana spódnica nie wystarczy... Ja też umiem taką uszyć, i co z tego ?

Joanna d'Art

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz